środa, 27 czerwca 2012

Maseczki do twarzy Planet Spa Avon

Dziś dotarły do mnie dwie maseczki do twarzy z Avon. Pierwsza z nich to śródziemnomorska nawilżająca maseczka do twarzy z oliwką, która dostępna jest w Polsce.
Avon Planet Spa Mediterranean Olive Oil Hydrating Face Mask


Druga natomiast na pewno nie jest dostępna w bieżącej kampanii, ale nie wiem czy nie była wcześniej dostępna, a jest to prowansalska oczyszczająca maseczka do twarzy z lawendą i jaśminem.

Avon Planet Spa Provence Lavender And Jasmine Purifying Face Mask


Jak do tej pory udało mi się przetestować maseczkę z lawendą i podzielę się z Wami moimi uwagami.

1. Zapach:
Obydwie maseczki przepięknie pachną. Prowansalka ma bardziej wyrazisty zapach, który staje się bardzo intensywny przy nakładaniu. Osobiście uważam, że jest zbyt intensywny.

2. Konsystencja:
Maseczki mają żelową konsystencję. Ta z lawendą jest bardziej klejąca, co mnie zaskoczyło i było nie lada wyzwaniem przy nakładaniu.

3. Właściwości:
Maseczka z oliwką jest maseczką nawilżającą. Niestety na tą chwilę mogę tylko zacytować to co przeczytałam na opakowaniu. Natomiast maseczka z lawendą ma właściwości oczyszczające. Użyłam ją raz i muszę przyznać, że skóra po zdjęciu maseczki była bardzo odświeżona, gładka i delikatnie napięta. Ogólne wrażenie jest bardzo pozytywne, ale niewątpliwie nie będzie to dobra maseczka dla skóry wrażliwej. Tak jak wcześniej wspomniałam, ma bardzo intensywny zapach (tak intensywny jak odświeżacze powietrza), a po nałożeniu zaczęła mnie piec twarz i skóra przez jakieś 5 minut pozostawała zaczerwieniona. Także "moc" maseczki uznaję za minus, gdyż jest ona zbyt ostra. Natomiast drugą sprawą, którą uważam za zbędną, są perłowe drobinki jakie zawiera maseczka.


4. Uwagi ogólne:
Maseczka lawendowa jest maseczką typu peel off. Nakładamy ją na umytą i osuszoną cerę. Po ok. 20 minutach jest gotowa do zerwania. Bardzo łatwo i szybko odkleja się od twarzy.
Maseczkę z oliwką po wyschnięciu ( ok. 20 minut) należy delikatnie zmyć z twarzy.


Po niedzieli możecie spodziewać się kolejnego posta, tym razem z oceną maseczki śródziemnomorskiej :)

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Wypasione pudełko przekąsek, czyli Graze Box!

Właśnie dotarło do mnie pierwsze pudełko przekąsek Graze Box. Dostarczone zostało przez Royal Mail. Jest wiele rzeczy, które chciałabym Wam opowiedzieć o tym pudełku, więc mam nadzieję, że ten post nie będzie za bardzo chaotyczny ;)

O Graze Box pierwszy raz usłyszałam w tamtym roku, kiedy moja koleżanka podarowała mi kupon, dzięki któremu mogłam odebrać darmowe pudełko przekąsek. Wydało mi się to dość dziwne, więc kupon zaginął w akcji niewykorzystany.

Tydzień temu z kolei w ręce wpadł mi Cosmopolitan i znalazłam w nim kolejny kupon na darmowe pudełko Graze Box dla czytelniczek magazynu. Tym razem postanowiłam spróbować i zarejestrowałam się na stronie www.graze.com
Trochę czasu zeszło, tym bardziej, że należało konto uzupełnić o dane do konta. Ale pierwsze pudełko i tak jest za darmo!
po zarejestrowaniu mogłam wybrać swoje pudełko (są dwa rodzaje: nibble box, czyli pudełko z przekąskami oraz diet box, czyli pudełko z dostosowanym programem diety). Wybrałam nibble box, ponieważ można wybierać i próbować 100 różnych przekąsek :) Na koncie graze mamy opcję, dzięki której możemy oceniać przekąski i wybierać nasze ulubione ( bin, try, like, love). W zależności od naszych preferencji i oceny możemy dostosować zawartość pudełka tak, żeby zawsze dostawać nasze ulubione przekąski :)

Pudełko wykonane jest z materiałów ekologicznych i biodegradowalnych. Generalnie polityka firmy zakłada produkcję i dystrybucję w zgodzie z naturą.

Jest ono również opisane, dzięki czemu nie musimy się zastanawiać, z której strony otworzyć, żeby nie narobić bałaganu :)


W pudełku znalazłam książeczkę powitalną, ulotkę na temat wartości odżywczych przekąsek, które otrzymałam, cztery oddzielnie zapakowane przekąski oraz serwetkę.


A teraz to co najważniejsze, czyli jedzonko :) Na pierwszy rzut oka poczułam rozczarowanie małymi opakowaniami przekąsek, ale bardzo szybko okazało się, że są na tyle pożywne, że jeśli było by ich więcej, to chyba musiałabym zrezygnować z obiadów ;)

W moim pudełku znalazły się:

1. apple and cinnamon flapjack (batoniki jabłkowo-cynamonowe z płatkami owsianymi)

2. pear tatin (suszone płatki gruszki,  suszona żurawina nadziewana malinami, nasiona słonecznika i migdały w polewie jogurtowej)


3. herb garden (orzeszki ziemne w skorupkach o smaku ziołowo-cebulowym, pieczone kąski ziołowe, ryż prażony z oregano)


4. yin&yang (parzone migdały, suszone rodzynki jumbo, pastylki z belgijskiej czekolady)

Tabela z wartościami odżywczymi:


Spróbowałam już wszystkiego :) i niestety nie udało mi się wybrać faworyta :) Wszystko jest przepyszne i bardzo odżywcze!

Jeszcze jedna ważna sprawa :) Pudełko w normalnej dostawie, to koszt 3.89 GBP z przesyłką. Z subskrypcji można zrezygnować w każdym momencie. W regularnej dostawie pudełko otrzymujemy raz na tydzień w wybranym przez nas dniu. Można również zmienić częstotliwość dostawy na co dwa tygodnie.

Jeśli również macie ochotę i możliwość spróbować Graze Box (niestety na ta chwilę dostępny jest tylko w UK z tego co się orientuję) korzystajcie z kodu: NX7JX5DD, który upoważnia Was do odbioru darmowego pudełka! :) Kod możecie wpisać na stronie http://www.graze.com/ klikając na promotion or gift code? enter here!

Chętnie dowiem się również o pudełkach z przekąskami, które są dostępne u Was, gdziekolwiek jesteście :)

niedziela, 24 czerwca 2012

Noc Kupały

O mało bym zapomniała, że dziś wyjątkowa noc Kupały. A dotarło to do mnie, kiedy po meczu Francja - Hiszpania na antenie "dwójki" była retransmisja Wianków nad Wisłą, czyli pierwszego z cyklu koncertów Lata Zet i Dwójki :)


Wystąpiły znakomite osobowości muzyczne z Polski, a gwiazdą wieczoru była Katy Melua. Mam nadzieję, że bawiliście się równie dobrze, jak ja przed telewizorem :D


Oto kilka kadrów:

Damian Ukeje - finalista Bitwy na Głosy




Prowadzący koncert Wianki nad Wisłą




Ryszard Rynkowski







Edyta Górniak z nowym singlem Consequences









De Mono


Wilki


Gość specjalny z Holandii




Myslovitz z nowym wokalistą



Prowadzący powiedział, że Sobótka to nasze polskie Walentynki, tylko że lepsze, bo jest cieplej i można je obchodzić w plenerze :) Fakt! Osobiście nie mam nic do walentynek, ale skoro mamy taki cudowny jeden dzień, a właściwie noc w roku, to powinniśmy ja rozsławić na cały świat ;)

sobota, 23 czerwca 2012

Carmex uzależnia!

Od dwóch tygodni jestem szczęśliwą posiadaczką Carmex'u i właściwie pierwsze dwa dni wystarczyły, żeby się uzależnić :) Jest genialny!
Kupiłam go kiedy szminka ochronna Nivea Sun Protect SPF30, co do której miałam ogromne oczekiwania, w ciągu trzech dni wysuszyła moje usta jak nigdy dotąd :(




Jeśli chodzi o sam Carmex - wybrałam wersję w tubce, ponieważ osobiście nie kręci mnie wydłubywanie czegokolwiek co ma wylądować na mojej twarzy ze słoiczka. Tym bardziej, że Carmexu używam średnio co 3 godziny i nie zawsze mam możliwość umyć ręce przed i po ;)

Classic Carmex
Przy pierwszym użyciu na popękane i spierzchnięte usta zaskoczyła mnie delikatny mentolowy smak i uczucie chłodu, który pozostawił na ustach. Zupełnie się tego nie spodziewałam! Ale efekt "leczniczy" był jeszcze bardziej zaskakujący. Po jednym dniu stosowania moje popękane i przesuszone usta stały się gładkie i miękkie! Bez peelingów, okładów i innych skomplikowanych zabiegów.


Efekt jest po prostu piorunujący! Podpisuję się pod wszystkimi pozytywnymi komentarzami na temat Carmex! I gorąco polecam, bo jest wart swojej ceny! (w UK ok. 3 funtów, w promocji można dostać za połowę tej ceny; w Polsce ok. 9 zł)


A tutaj linki do polskiej strony Carmex http://poland.mycarmex.com/ oraz do strony z wyszukiwarką sklepów w Twojej okolicy http://www.bachleda.pl/carmex/gdzie_kupic

czwartek, 21 czerwca 2012

Pogoda w Szkocji cz. II

Po trzech dniach z deszczem wreszcie na 3 dni przyszło słoneczko nad szkockie niebo :) Było nawet ciepło jak na Szkocję, jakieś 17 stopni. Upału jednak nie dało się odczuć, bo przeważnie dość mocno wiało :)


Zachęcona pogodą udałam się więc na plażę nad zatokę Firth of Forth. Słońce nie grzało na tyle mocno, żeby się rozłożyć na plaży i opalać. Zresztą sama plaża nie wygląda też rewelacyjnie. Poza tym zawsze można trafić na przypływ i zostać zalanym wodą. A w czasie przypływu cała plaża jest dosłownie zalana i przybywa dobre 4 metry wody!


Schody prowadzące na plażę. W czasie przypływu całe zalane są wodą :)
Piaseczek ;) Bardzo mokry i niezbyt ładnie pachnący ;)


Niestety muszę stwierdzić, że ta plaża nie umywa się do naszych przepięknych nadbałtyckich plaż :/ Ale lepszy rydz niż nic ;)


Tubylcy twierdzą, że są części plaży, na których w słoneczne dni wygrzewają się foki :) Jeszcze nie udało mi się odkryć tego miejsca, ale na pewno kiedyś je znajdę i zrobię kilka zdjęć.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Koko Koko Euro Spoko! :)

Ostatnie 48h to nieustająca fala krytyki pod adresem reprezentacji Polski w piłce nożnej. Wywołało ją nic innego, jak odpadnięcie z turnieju, którego jesteśmy gospodarzami. A ja sobie myślę, że zupełnie niepotrzebnie. Prawda jest taka, że ostatni mecz z Czechami był moim zdaniem najlepszym meczem w wykonaniu Naszej drużyny w całym turnieju :) Nie za brakło nóg i umiejętności technicznych, jak to do tej pory bywało. W ciągu pierwszych 20 minut gry mieliśmy przynajmniej 8 bardzo dobrych akcji, których nie powstydzili by się piłkarze Portugalii, Niemiec czy Hiszpanii. Niestety zawiodła głowa. Ale co się stało, to się nie odstanie. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem i cieszmy się, że odpadliśmy w tak pięknym stylu, a mecz nie był kompromitacją :)


http://www.sport.pl/euro2012/1,109071,10751896,Euro_2012__Tango_12_oficjalna_pilka_turnieju_.html


Jeszcze z czasów mojej gry w piłkę pamiętam baner zawieszony w hali sportowej w Szczecinie, który głosił: "Sport uczy wygrywać. Sport uczy przegrywać z godnością." Myślę, że po meczu z Czechami możemy powiedzieć, że Nasza reprezentacja umie przegrywać z godnością. Wygrywać nauczymy się z czasem, bo wbrew pozorom nie jest to łatwa sztuka.


Pamiętajmy także, że nadal jesteśmy gospodarzami i zostaniemy zapamiętani dzięki otwarciu i zakończeniu turnieju :)

Osobiście trzymam kciuki za dalsze sukcesy Portugalii oraz Niemiec i mam nadzieję dobrze się bawić podczas kolejnych spotkań Euro 2012! Tego i Wam życzę :)


piątek, 15 czerwca 2012

Pogoda w Szkocji

Wczoraj wieczorem chciałam Wam napisać, że ostatnie kilka dni pogoda w Szkocji mnie bardzo zaskakuje. Oczywiście pozytywnie :) Moja komputerowa pogodynka, aktualizowana co godzinę, wskazywała przez kilka dni opady deszczu. Za oknem natomiast bardzo często pojawiało się słońce, a deszcz okazał się popołudniowym "prysznicem" :) Było nawet dość ciepło :)

Niestety jak szybko jak pomyślałam o poście, tak szybko pożałowałam ;) Już dziś rano zanosiło się na porządnie lanie z nieba. I oczywiście nie trzeba było długo czekać. Od 9 rano pada praktycznie non stop.


Plus tylko taki, że cały dzień spędziłam w pracy, więc na pewno nie żałuję straconego słońca ;)

wtorek, 12 czerwca 2012

Zakupy w Superdrug

Dzisiaj dla odmiany coś czego jeszcze dobrze nie przetestowałam. Właściwie ledwo co otworzyłam opakowania ;)

Ponieważ moja skóra, szczególnie ta na twarzy, dość ciężko znosi mało sprzyjające warunki w pracy postanowiłam zaopatrzyć się w coś nowego, co mam nadzieję się sprawdzi.

Od dłuższego czasu mam problemy z opuchlizną pod oczami, które wynikają głównie z niedawno przebytych alergii. Póki co nie doskwierają mi żadne pyłki, ale jednak opuchlizna nie schodzi. Swego czasu stosowałam żel pod oczy ze świetlikiem, który sprawdzał się idealnie. Dzisiaj przekopywałam się przez Internet i natknęłam się na krem pod oczy z aloesem z Bielendy z serii Bio Plantacja. Niestety zarówno na żel ze świetlika, jak i krem Bielendy musiałabym długo czekać (poczta chyba w żadnym kraju UE się nie przepracowuje ;)). Dlatego w Superdrug zaopatrzyłam się w roll-on pod oczy marki Simple. Roll on zawiera żel z wyciągiem z ogórka, prowitaminę B5 oraz ekstrakty glicerynowy i łubinowy. 


Wg producenta pomaga zredukować obrzęk oraz pobudzić i ożywić zmęczone oczy ( w sam raz po nieprzespanej nocy, kiedy trzeba wstać na 7 rano do pracy). Mam nadzieję, że się sprawdzi, a o rezultatach poinformuję Was w oddzielnym poście za jakiś czas :)


Do mojego koszyka wpadł też Multi Defence Daily Moisturiser dla skóry mieszanej i tłustej marki Neutrogena. Krem ma bardzo lekką formułę i przyjemny, orzeźwiający zapach. Łatwo się rozprowadza na skórze ( ten produkt akurat już zdążyłam przetestować) i szybko się wchłania. Wg producenta ma działanie nawilżające oraz wzmacniające płaszcz lipidowy skóry. Chroni skórę przed działaniem takich czynników jak: słońce, ciepło, zimno, zanieczyszczenia powietrza i wiatr. Zawiera w sobie filtr faktor 15, więc na pewno nie jest kosmetykiem chroniącym przed słońcem, ale zobaczymy jak sprawdzi się przy nagłych zmianach temperatur i wietrze :)




Ostatnią rzeczą, która wylądowała w koszyku jest BB Cream Miracle Skin Perfector dla skóry mieszanej i tłustej marki Garnier. Wzięłam go przede wszystkim dlatego, że podkład, którego do tej pory używałam ( Rimmel Match Perfection) przestał się sprawdzać w cieplejsze dni. Wymieniałam go na Rimmel Wake Me Up i niestety też się zupełnie nie sprawdza u mnie (po 4 godzinach świecę się jak lampka choinkowa :D)


Wracając do "kremu" - producent efekty działania podzielił na dwoje ;) Do efektów natychmiastowych należą: zlikwidowanie błyszczenia, zamaskowanie porów i wyprysków, wyrównanie kolorytu skóry, nawilżenie oraz ochrona przeciwsłoneczna (SPF 20). Po 4 tygodniach regularnego stosowania skóra ma być widocznie mniej tłusta, wypryski zredukowane, pory mają się blokować rzadziej, a skóra ma pozostać promienna.
Generalnie jeśli chodzi o Blemish Balm, to postaram się napisać coś więcej w oddzielnym poście, tym bardziej, że ostatnio nastąpił jakiś bum! na kosmetyki tej generacji.
Już się nie mogę doczekać rezultatów!  :)

Tymczasem zapraszam również na moje konto na YT gdzie znajdziecie linki do w/w produktów :)

A tak off topic ;) Przepraszam za marną jakość zdjęć :( Niestety do momentu kolejnej przeprowadzki moje warunki są wręcz koszerne i rozkładanie się z jakimkolwiek sprzętem jest poza moim zasięgiem :(

środa, 6 czerwca 2012

Etiaxil vs Ziaja Bloker

Po dłuższej nieobecności zamieszczam post w temacie wakacyjnym ;) Wszystkich oczekujących na nowe posty z góry przepraszam za nieobecność. Niestety jestem między przeprowadzkami, więc większość rzeczy zapakowana jest w pudła. Można by rzecz, że żyję na kartonach :) Ale wracając do sedna.

Na krótko przed wakacjami w tv i radio pojawiają się reklamy różnych produktów mających ograniczyć pocenie się i zwalczyć wstydliwy problem mokrych koszulek. Pogoda w Szkocji nie rozpieszcza niestety i szału z upałami nie ma, ale dla tych z Was, które mieszkają w bardziej sprzyjającym poceniu się klimacie może się przydać krótka recenzja antyperspirantów. Przedstawię Wam dwa produkty, które testuję od kwietnia. Pierwszym z nich jest antyperspirant dla skóry wrażliwej Etiaxil.

Poj. 12,5 ml
Cena: ok. 60zł
Dostępność: tylko w aptece
Skład: alcohol denat., aluminum lactate, aluminum chloride, cyclopentasiloxane, glyceryl stearate, cetyl palmitate, hydrogenated microcrystalline wax, hydrogenated castor oil.










Etiaxil jest antyperspirantem typu roll-on. Generalnie nigdy nie przepadałam za kulkowymi antyperspirantami, ale nie typ aplikacji zdecydował przy wyborze Etiaxilu, a reklamowane działanie. Chyba też decyzję o zakupie wspomógł fakt, że preparat dostępny jest tylko w aptekach, co dla mnie wiąże się z gwarancją jakości.
Producent zaleca stosowanie preparatu wieczorem, na umytą i osuszoną skórę. W początkowej fazie ( pierwszy tydzień) Etiaxil stosuje się codziennie lub w przypadku bardzo wrażliwej skóry co drugi dzień. Później preparat stosuje się 2-3 razy w tygodniu dla utrzymania efektu.


Generalnie moja skóra nigdy nie była wrażliwa, więc byłam przygotowana na stosowanie Etiaxilu codziennie. Niestety już po pierwszym użyciu czułam pieczenie i swędzenie. Drugiego wieczoru również użyłam preparatu i tym razem pieczenie i swędzenie było nie do zniesienia. Dlatego też do końca tygodnia postanowiłam stosować preparat do drugi dzień. Nie pomogło to niestety z pieczeniem, a co do samego blokowania wydzielania potu też rewelacji nie było. Po dwóch tygodniach stosowania potliwość zmniejszyła się minimalnie (wcześniej miałam gigantyczne problemy z plamami pod pachami). Jedyny plus był taki, że poceniu się nie towarzyszył przykry, nieprzyjemny zapach.

W połowie maja w ręce wpadł mi Ziaja Bloker - regulator pocenia.


Poj. 60 ml
Cena: ok. 6 zł
Dostępność: praktycznie wszędzie
Skład: aqua, aluminum chloride, glycerin, hydroxyethylcellulose, potassium sorbate



Bloker jest również antyperspirantem kulkowym. Wg zaleceń producenta w początkowej fazie stosuje się go 2-3 dni z rzędu na noc, na umytą i suchą skórę. Następnie Bloker należy stosować 1-2 razy w tygodniu. Po miesiącu stosowaniu Etiaxilu i skutków co najmniej biednych, postanowiłam wypróbować Ziaja Bloker. Już po pierwszym użyciu poczułam znaczącą różnicę, przede wszystkim dlatego, że nie odczułam pieczenia ani swędzenia. Po pierwszym tygodniu przestałam się w ogóle pocić, co do dziś wydaje mi się dziwne :) W ciągu dnia potrafię z niedowierzaniem sprawdzać pachy :)



Podsumowując: w moim przypadku zdecydowanie lepsze efekty uzyskałam po zastosowaniu polskiego produktu. Na korzyść Ziaja Bloker przemawia cena ( 10 razy tańszy niż opatentowana formuła Etiaxilu), dostępność (praktycznie w każdej drogerii czy markecie), działanie ( dla mnie bardziej skuteczne) i przede wszystkim brak podrażniającego alkoholu. Jedynym minusem jest fakt, że mam wrażenie jakby z pojemniczka przeciekało. W miejscu, gdzie jest kulka przy przechyleniu zaczyna wypływać ciecz. Może to tylko mój egzemplarz tak ma, może wszystkie. Nie wiem.

Dodam jeszcze, że Ziaja Bloker ma 5 razy większą pojemność i jest praktycznie bezzapachowy. Etiaxil niestety pachnie bardzo ostro spirytusem. Dla kogoś kto lubi, pewnie akurat ten mały szczegół nie będzie stanowił najmniejszego problemu.

A Wy jakie stosujecie antyperspiranty? A może używanie dostępnych w aptekach suplementów diety blokujących pocenie lub pijecie sok pomidorowy?

Zachęcam do komentowania :)