poniedziałek, 17 września 2012

Szaleństwa Blondynki: u fryzjera

Ostatnie trzy tygodnie były dla mnie mega zwariowane. Zwaliło mi się tyle spraw na głowę, że zapominałam jak się nazywam. Z trudem znajdowałam czas na jedzenie, nie wspominając o wypoczynku. Dlatego postanowiłam zrobić sobie małą przerwę i kolejne 4 dni spędzam w domu, z dala od pracy :) Takiego wytchnienia potrzebowałam.

W całym tym szaleństwie znalazłam czas na fryzjera :) Usługi fryzjerskie w UK nie należą do tanich. Za farbowanie włosów długich kolorem demi-permanentnym w salonie trzeba zapłacić min. 30 funtów. Pasemka czy farba to koszt od 45 funtów w górę. Szczerze - nie chcę wiedzieć ile wynosi ta górna granica :) Ponieważ, jeśli chodzi o włosy, jestem bardzo wybredna i rzadko zadowolona z efektu, postanowiłam nie szarpać się z kasą i przetestować salon fryzjerski w colleg'u.

Za koloryzację długich włosów serią Colorance Goldwell zapłaciłam 12,50 funta! W szoku byłam, że tak mało, bo spodziewałam się 20 :) Efekt końcowy - delikatnie odbiegał od zamierzonego, ale mimo to, wyszłam zadowolona.

Zrobiłam zdjęcie "po", bo niestety na "przed" zabrakło mi czasu :/ Mogę dodać tylko, że odrosty w kolorze 8N (to mój naturalny) miały dobre 10 cm.

Co do samej technologii - faktycznie wydaje się być mniej inwazyjna i włosy nie są przesuszone. Zobaczymy jak długo i czy bardzo się to zmieni, kiedy kolor zacznie się wymywać. Niestety nie udało mi się zapamiętać numerów użytych farb i tonerów :/

W każdym razie na pewno mogę polecić salon fryzjerski w Adam Smith College w Kirkcaldy. Niestety nie we wszystkich jest tak dobrze (Stevenson College w Edynburgu niestety wypada słabo). W salonie spędziłam ok. 2,5h z czego dobre 30 minut to było oczekiwanie na zatwierdzenie i skonsultowanie wyboru z nauczycielką (studentki w takich salonach pracują pod nadzorem nauczycieli i bez ich aprobaty i konsultacji nie mogą zacząć farbowania).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz