wtorek, 16 października 2012

Blondynka pędzi...

Kosmetyczne zmiany w pracy zaowocowały tym, że w minionym tygodniu miałam tylko jeden dzień wolnego :/ i od wczoraj znowu bieganinia. Jedyne to udało mi się zrobić, to wyrwać się do stolicy na dokończenie zimowych zakupów i małe polowanie w House of Fraser.

Z zakupów zatem zostały tylko spodnie (nadal nie mogę zdecydować, czy brać chinosy, które ubóstwiam, czy jednak tym razem postawić na jeans, który ostatnio gościł u mnie....z 3 lata temu). Co do polowania w House of Fraser, to było częściowo udane. Znalazłam stanowisko Shiseido, ale niestety nie było konsultantki. Jednak szczęśliwie udało mi się maznąć szyję dwoma odcieniami i już wiem, który jest dla mnie. Teraz nie pozostaje nic innego, jak zamówić podkład Sun Protect w odpowiednim kolorze :)

Za oknem coraz chłodniej, temperatura w nocy spada nawet do "zera", co w przypadku braku odpoczynku kończy się zwykle chorobą. Pierwsze objawy już są: ból uszu i gardła :/

Dobra wiadomość jest natomiast taka, że nadchodzący weekend będzie liczył aż 3 dni wolne :) Więc będzie sporo czasu, żeby ogarnąć bałagan i bloga :) A ponieważ do końca tygodnia jeszcze sporo czasu, to życzę Wam siły i dużo pozytywnej energii! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz