poniedziałek, 23 lipca 2012

Magiczna moc olejków eterycznych

Do tej pory co jakiś czas sięgałam po olejki eteryczne. Głównie w przypadku przeziębienia stosowałam do inhalacji olejek sosnowy. W sobotę jednak, leżąc z 39 stopniami gorączki, postanowiłam wypróbować inny olejku.

Nie powiem, straszną mordęgą było dla mnie wybranie się na zakupy i zaopatrzenie się w Holland and Barrett w olejek. Niemniej jednak już w niedzielę po południu przekonałam się, że było warto :)

Do mojego koszyka wpadł olejek eukaliptusowy:

Zdecydowałam się na eukaliptus, bo wyczytałam o jego właściwościach bakteriobójczych i antywirusowych. Sama na sobie przekonałam się jak ładnie "czyści" zatoki. Muszę przyznać, że jest w tym nawet lepszy od olejku sosnowego.

Ponieważ wydawało mi się, że sama inhalacja nie wystarczy, żeby postawić mnie do poniedziałku na nogi, postanowiłam przygotować sobie aromatyczną kąpiel :)

Do wanny gorącej wody dodałam kilka kropel olejku (oczywiście więcej niż zalecane 4 przez producenta :) ). Dodatkowo w wannie wylądowały suszone kwiaty nagietka, który również ma potwierdzone właściwości antybiotyczne.



W wannie spędziłam jakieś 15 minut i nie chciało mi się wychodzić, ale niestety woda już była coraz chłodniejsza :/ Niemniej jednak po takiej kąpieli niemalże natychmiast poczułam się lepiej. W nocy nie męczyła mnie już gorączka, nos zaczął się odblokowywać (co skutkuje tonami zużytych chusteczek higienicznych), a doskwierający ból całego ciała - ustąpił jak za dotknięciem magicznej różdżki.

Muszę przyznać, że w mojej ponad 15 letniej historii przewlekłych angin i innych grypopodobnych chorób, kąpiel w olejku eukaliptusowym, wzmocniona suszonym nagietkiem, była strzałem w dziesiątkę :)

Jeśli chcecie poczytać więcej o olejku, zapraszam na stronę Avicenna Oil. Co do nagietka, kupiłam go w sklepie Internetowym Eco Spa, który serdecznie polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz