wtorek, 23 października 2012

Blondynka recenzuje: podkład L'oreal True Match N3 Creamy Beige

 L'oreal True Match N3 Creamy Beige

skład: aqua, isododecane, cyclopentasiloxane, glycerin, cyclohexasiloxane, PEG-10 diemthicone, methyl methacrylate, crosspolymer, butylene glycol, dimethicone, isoeicosane, disteardimonium hectorite, cetyl PEG/PPG-10/1 dimethicone, sodium chloride, polyglyceryl-4 isostearate, hexyl laurate, C9-15 fluoroalcohol phosphates/C9-C15 fluoroalcohol phosphate, isostearyl neopentanoate, diazolidinyl urea, methylparaben, propylparaben, tocopherol, panthenol, methicone [+/- may contain:CI77891/titanium dioxide, CI 77491, CI 77499, CI 77492/iron oxides, mica, CI19140/yellow 5 lake, CI15850/red 7]
pojemność: 30 ml
trwałość po otwarciu: 12M

Muszę przyznać, że jest to jeden z lepszych podkładów jakie ostatnio stosowałam. W ogóle, jeśli chodzi o L'oreal, to uważam, że podkłady ma dobre, szczególnie jeśli mowa o "dopasowywaniu się" do twarzy. Oczywiście, nie znaczy to, że nie ma żadnych minusów, ale w porównaniu np. z Rimmel na mojej skórze wypada o niebo lepiej.

Podkład zaczęłam używać jeszcze latem, kiedy było dość ciepło. Teraz mamy chłodniej i właśnie wyzerowałam opakowanie, więc mam porównanie jak sprawdzał się w różnych warunkach atmosferycznych.

Zalety:
- bardzo duży wybór kolorystyczny, dzięki temu trudno nie trafić w odpowiedni odcień
- podkład jest lekki w swojej konsystencji
- łatwo się rozprowadza, najlepiej za pomocą blendera lub innej gąbeczki
- wygodna pompka dozująca (ale tylko do momentu - patrz: wady)
- rozjaśnia drobne zaczerwienienia
- wyrównuje koloryt skóry, dopasowuje się do skóry
- nie pozostawia efektu maski
- dobrze kryje drobne niedoskonałości, jednak w przypadku "grubszych" wyprysków nie obędzie się bez korektora
- jest lekki
- nie spływa
- wydajny (używałam przez 3 miesiące, codziennie, czasem nawet dwa razy dziennie, wcale nie oszczędnie - myślę, że jakieś 20% produktu mogło się po prostu zmarnować z rozrzutności)
- jest dość trwały (chyba, że często wisimy na telefonie, wycieramy nos, czy nosimy apaszki - w miejscach tych wyciera się szybko)
-  zawiera filtr SPF17
- przystępna cena (ok. 10 funtów w UK, co jak na tutejsze warunki nie jest dużo)


Wady:
- podkreśla głębokie zmarszczki
- nie matowi, przez co w przypadku skóry mieszanej obowiązkowy jest puder matujący, bo skóra świeci się już po 2-3 godzinach od nałożenia
- pod koniec opakowania pompka staje się bezużyteczna i trzeba wydobywać produkt ręcznie, bo całkiem sporo zostaje go na ściankach buteleczki (zdjęcie zrobione na kilka minut przez rozmontowaniem buteleczki)
- brudzi ubrania i telefon - i to jest właśnie minus, który decyduje, że na jesień szukam czegoś bardziej odpornego na ścieranie, bo nie znoszę brudnych kurtek czy szalików umazanych podkładem

Ogólnie zatem oceniam dość wysoko ten produkt. Mimo kilku wad będę miała do czego wrócić, jeśli nie sprawdzi się u mnie Shiseido, który dotarł w poniedziałek :)


Jeszcze mała uwaga na koniec: w międzyczasie pojawił się u mnie problem reakcji na opisaną we wcześniejszym poście maseczkę z glinką z Avon Planet Spa (patrz: tutaj). Podkład stosowałam nieprzerwanie i niestety nie pomagał w wyleczeniu, a w początkowej fazie, wręcz nasilał stan zapalny i podrażnienie, które rozwinęło się na mojej cerze. Zresztą nie ma się co dziwić, jeśli dokładniej przyjrzeć się składowi. Niemniej jednak odradzam go osobom z trądzikiem. Obawiam się, że może zaprzepaścić kurację leczniczą. Poza tym w przypadku stosowania jakichkolwiek kosmetyków przy cerze trądzikowej, najlepiej poradzić się dermatologa, który prowadzi leczenie.

2 komentarze:

  1. mi tez sie podoba, a zmatowic zawsze mozna twarz pudrem, prawda?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba! :) mój ulubiony to bambusowy z Biochemii Urody, o którym też kilka słów się pojawi :)

      pozdrawiam ciepło

      Usuń